Mirosław "Krug" Kruglik
Rozmowa ta stanowi część serii mini wywiadów, które przeprowadziłem z działającymi współcześnie polskimi nożownikami. Podstawą każdego wywiadu jest standardowa, jednakowa dla każdej z przepytywanych osób lista pytań. Tylko od twórcy zależy, w jaki sposób zechce na nie odpowiedzieć. Emotikony zawarte w tekście pochodzą od moich rozmówców. Moja ingerencja ogranicza się do napisania wprowadzenia, ułożenia tekstu i w miarę moich możliwości, wprowadzenia nieznacznych poprawek interpunkcyjnych (jeśli takowe były konieczne).

Mirosław "Krug" Kruglik urodził się 20 X 1964 roku w Bolesławcu, mieszka w Trzebieniu. Jest bez wątpienia jednym z najbardziej rozpoznawalnych polskich nożowników, a przy tym osobą, której styl prac jest bardzo charakterystyczny. Mnie osobiście Mirek kojarzy się z nożami typu "bowie", w mniejszym stopniu z nessmukami oraz, czego już nie potrafię wyjaśnić ponieważ twórca ten używa przeróżnych rodzajowo materiałów o zmiennej kolorystyce, z zestawieniem srebrnej stali z eleganckim ciemnobrązowym drewnem. Naprawdę nie potrafię tego wytłumaczyć, ale mogę zapewnić, że jest to skojarzenie na wskroś pozytywne. No i jeśli miałbym coś dodać jeszcze, to z jakością i zaufaniem - wiem, że prace tego nożownika cechują się nie tylko pięknym wyglądem, ale i idącą z nim w parze użytkowością. Poza wykonywaniem noży twórca ten zajmuje się również renowacją dawnej broni białej, co wychodzi mu, obiektywnie rzecz biorąc znakomicie. Mirosław Kruglik to kolejny z polskich twórców, którego miałem okazję poznać osobiście i z którym przegadałem wiele godzin. Bez wątpienia jest też to kolejna osoba, o której, wziąwszy pod uwagę to jakim jest człowiekiem, mogę napisać wyłącznie w samych superlatywach. Co bardzo mnie cieszy z egoistycznego punktu widzenia ponieważ lubię otaczać się ludźmi życzliwymi i serdecznymi. 

Skąd wzięła się ta pasja i dlaczego akurat noże? Noże zacząłem robić jako zupełny małolat w wieku 10-12 lat (noże z st3s... ha,ha,ha...). Nie było można nigdzie kupić noży takich jakie chciałem, właściwie to nic nie było, więc próbowałem... Co jakiś czas coś tam dłubałem, szczególnie jak skończyłem szkołę zawodową i poszedłem pracować do fabryki. Były to wyroby na własne potrzeby. Dwanaście, trzynaście lat temu wróciłem do zmagania się z metalem. Płodziłem jakieś tam koszmarne, ozdobne szable itp... i oczywiście coraz częściej noże. Od dziesięciu lat wyłącznie noże.
Jak na te, dość podejrzliwie, jakby nie było, traktowane przez ogół społeczeństwa zainteresowania zareagowali Twoi najbliżsi?
Nóż mam przy sobie niemal zawsze od zawsze, więc bezpośrednio nie odczułem żadnych negatywnych reakcji, gdy zacząłem na dobre wykonywać je sam. Pewnie jak nie widziałem to malowali kółka na czole... Ale mi to nie przeszkadza. Ślubna popierała, wspomagała od samego początku po dziś, ale tak ma być, w końcu to moja druga połowa.
Jakie były początki? Czy miałeś nauczyciela, osobę która pokazała ci jak się to robi?
Noże to w zasadzie obróbka stali. Z zawodu jestem ślusarzem i może było mi nieco łatwiej znając podstawy obróbki metali. Nie miałem żadnego nauczyciela, do wszystkiego dochodziłem sam. W latach dziewięćdziesiątych na jakimś kanale tv, Discovery albo coś w tym guście, widziałem film (amerykański, a jakże), na którym nożownik zrobił nóż z kuli od łożyska. Od podstaw: wykuł głownię, oszlifował, obrobił cieplnie, oprawił w rękojeść. Gotowy nóż poddał testom: przerąbał deskę i przeciął swobodnie zwisającą grubą linę. Wszystko robił podstawowymi narzędziami ślusarskimi kowalskimi (nie pamiętam, czy miał szlifierkę taśmową). Zapamiętałem ten film, który być może stał się bodźcem, aby robieniem noży zająć się bardziej poważnie. Najważniejsze narzędzia jakie miałem zaczynając na nowo robić noże (pod koniec 2002 roku), to szlifierka kątowa, wiertarka ręczna, młot 5 kg bez trzonka. Popełniałem masę błędów (dziś również nie bywa idealnie), ale był już Internet! Powolutku oswoiłem się z tym diabelstwem i zacząłem przyswajać potrzebną wiedzę, domyślając się bardziej o co chodzi, bo większość tej wiedzy opisana była w obcych językach (dobrze że są obrazki!).
Czy pamiętasz swoje pierwsze prace i czy pamiętasz, co się z nimi stało?
Te robione za małolata przepadły w otchłani czasu. Kilka noży wykonanych w "erze sporadycznej" mam w domu. Jeden kuchenny "bowie", który zrobiłem w fabryce służy do dziś mojej Mamie - jak twierdzi jest to najlepszy nóż do obracania placków ziemniaczanych na patelni. Pierwszy nóż jaki zrobiłem i położyłem na nim sygnaturę "Krug", został sprzedany. Przed dwoma laty jego właściciel napisał do mnie że nóż jeszcze "żyje" i tylko w pochwie urwał się pasek z napą. Zaproponowałem darmową renowację noża z przesyłką zwrotną na mój koszt, ale kontakt się urwał.

Czy każdy z wykonanych przez Ciebie noży to praca od początku do końca własnoręczna, czy może współpracujesz też z innymi twórcami?
Wszystko robię sam, od głowni po pochwę. Oczywiście zdarzało mi się szyć pochwy do noży innych nożowników, zmieniać rękojeści w pracach innych twórców noży, czy też oprawiać gotowe głownie. Chyba raz Janusz Bladowski wyciął mi maszynowo kilkanaście głowni - Janek to Złoty Człowiek, zawsze gotowy nieść pomoc innym, za co mu masę zdrowia w tym miejscu życzę!
Skąd biorą się u Ciebie pomysły na dany nóż, czy wzorujesz się na czymś? Skąd czerpiesz inspirację?
Narzędzie jakim jest nóż wytwarzane jest przez człowieka już bardzo długo. Uważam że najlepsze rozwiązania zostały już kiedyś wymyślone. Dziś to jest powielanie, przetwarzanie wtórne tych wzorców. Oczywiście zmieniają się materiały, technologia, ale nóż w zasadzie ulega niewielkim zmianom, powiedziałbym kosmetycznym. Z moimi inspiracjami bywa różnie. Trafiam na kawałek jeleniego poroża z którego można zrobić rękojeść i kombinuję jaka głownia będzie do tej rękojeści pasować. Powstają szkice, szablony, wybieram najlepszy i robię nóż. Kończę pracę zadowolony z siebie i... znajduję podobny nóż gdzieś w Internecie. Nie może być inaczej jak się ogląda setki fotografii wspaniałych noży, które podświadomie zapamiętuję i nieświadomie w jakimś stopniu odtwarzam. Z kolei robiąc nóż na zamówienie często dostaję szkic i analizuję go, Czy technicznie dam radę taki nóż zrobić, czy mogę w projekcie coś zmienić na lepsze. Konsultuję to z zamawiającym, który aprobuje zmiany, albo szukamy razem złotego środka. Często w taki sposób powstają zaskakujące obie strony konstrukcje. Są jeszcze noże, których formy wręcz kopiuję...
Z jakich materiałów najczęściej wytwarzasz noże? Czy masz jakieś ulubione, a jeśli tak, to dlaczego akurat te, a nie inne?
Głownie noży robię z stali, które mogę samodzielnie obrobić cieplnie. Nie mam pieca hartowniczego więc skomplikowane procesy obróbcze odpadają. Dużo głowni wykonuję z stali sprężynowej, która jest łatwo dostępna, wybacza błędy i nie jest taka najgorsza za jaką często się tą stal uważa. Lubię wykorzystywać stal z "odzysku" - resory, elementy łożysk tocznych, stare narzędzia: piły, pilniki. Do oprawy używam większości dostępnych materiałów (drogich mamucich kości nie używam nigdy, może kiedyś zrobię coś z tego materiału dla siebie, jak mnie będzie stać...) poczynając od drewna, poprzez poroża, skórę, na sztucznych laminatach kończąc. Na jelce i ogólnie mówiąc okucia noży, najchętniej używam mosiądzu, czasem alpaki, rzadziej miedzi. Pochwy do noży szyję z skóry bydlęcej, ale nie stronię i od kydexu czy abs. Wszystkie materiały "oprawcze" mają swój urok, żadnych nie traktuję gorzej, starając się tylko by ich kompozycja, była wyważona, co zapewne nie zawsze się udaje...

Czy preferujesz może jakieś wyjątkowe rodzaje (formę) noży? Takie, które wykonujesz częściej niż inne?
Oczywiście tak. Bardzo lubię głownie w typie "bowie", jest to bardzo uniwersalna, mocna forma noża, która obroni się zarówno w mikro rozmiarze o długości 100 mm, poprzez 120-150 milimetrowy brzeszczot noża myśliwskiego, a skończywszy na ćwierć metrowym obozowcu. Poza tym nóż bowie da się "ubrać" w rękojeść z wszystkich materiałów. Bowie "wygląda" dobrze we wszystkim. Lubię również robić tzw. "nessmuki", szczególnie bez szablonu, kując głownie z "odzyskowej" stali. Nigdy nie wie się do końca, co wyjdzie. Najczęściej wychodzi brzydki, fajny nóż. 
Przy użyciu jakich narzędzi powstają Twoje prace?
Mam podstawowy zestaw narzędzi kowalskich: młotki, kowadło, kleszcze, stal podgrzewam w palenisku gazowym. Ręczne narzędzia ślusarskie - imadła, pilniki, przecinaki, nożyce do blachy, młotki, rylce grawerskie - samoróbki itp. Maszyn i urządzeń mam niewiele: prosta szlifierka taśmowa, wiertarka stołowa, mała spawarka, palnik na butan, szlifierka kątowa i mikro szlifierka.
Jakie dodatkowe techniki stosujesz i czy stosujesz jakoweś, żeby uczynić swój produkt wyjątkowym i niepowtarzalnym? Czy Twoim zdaniem w ogóle istnieje potrzeba stosowania dodatkowych technik (np. zdobniczych) w przypadku noża wykonanego ręcznie?
Nie jestem zwolennikiem zdobień w typie "bizantyjskiego przepychu". Prosta, ładna grawerka na głowni, jelcu, głowicy, jest jak najbardziej do przyjęcia, chociaż w ręcznie wykonanym nożu zawsze znajdzie się coś, co odróżni konkretny egzemplarz od innych, nawet wykonanych przez tego samego nożownika egzemplarzy. Zdobienie noża powinno zależeć także od przyszłego użytkownika, którego gust winien być decydujący, ale tak może być w przypadku noża robionego na zamówienie. Robiąc nóż bez zamówienia ograniczam się do niewielkich zdobień głowni, zwanych z "angielska" "filework" - ozdobne karbowanie. W nożach na zamówienie wykonywałem proste grawerki na głowni, inicjały, dedykacje, skrimshaw na rogowych rękojeściach, czy tłoczenia na pochwach. Gdybym umiał (może jeszcze się nauczę?) zdobiłbym rękojeści z skromniejszego drewna inkrustacją metalem.
Jak długo trwa wykonanie jednego noża?
Prosty nóż mogę wykonać w ciągu 12-16 godzin pracy. Nigdy nie robię jednego egzemplarza noża na raz. W tym samym czasie mam "na warsztacie" zazwyczaj kilka noży, w różnym zaawansowaniu robót i jak ktoś zamawia u mnie nóż, czas na wykonanie noża określam od 4 do 5 tygodni, od dnia w którym rozpoczynam robotę. Długo? Człowiek uczy się na błędach. Kiedyś robiłem zamówiony nóż. Ten z fotografii . Na obu stronach głowni grawerowane koniki. Graweruję w miękkiej stali. Podczas hartowania głownia pękła, a do końca terminu na wykonanie noża zostało siedem dni... W ciągu siedmiu dni i siedmiu zarwanych nocy powstał drugi, nowy egzemplarz. Zmieściłem się w terminie. Robienie noży ma sprawiać również przyjemność, więc od tej pory zostawiam sobie "zapas czasu" na ewentualne podobne wpadki.
 
Czy Twoim zdaniem warto mieć nóż wykonany ręcznie, a jeśli tak to dlaczego?
Warto. Wszystkie przedmioty jakich używamy w życiu codziennym; ubrania, pojazdy, meble, domy, i tym podobne, są takie same, bite na jednej sztancy, co miało niegdyś zapewnić ich niską cenę i dobrą jakość. Nic z tego jakoś się nie zrealizowało. "Coś", „ktoś” dąży do tego byśmy stali się tacy sami, podobni wyglądem, zachowaniem, pożądaniem. Najlepiej bezwolną masą, którą można gonić w dowolną stronę jak przysłowiowe stado baranów (ale pojechaaałem... teoria spiskowa!). Warto więc mieć coś przydatnego, a zarazem niepowtarzalnego, coś co przypomni nam o tym że nie jesteśmy bezwolną częścią stada, a jednostkami o wolnej woli dokonującymi świadomych wyborów. To może być właśnie ręcznie robiony nóż. Robiony dla nas w jednym, mniej lub bardziej niepowtarzalnym egzemplarzu. Wykonany przez podobnego nam człowieka, a nie wyidealizowaną "markę" z jakiejś "chmury", „goniącą” nam w blichtrze reklamy i marketingu sztancowy produkt, niekoniecznie najwyższych lotów, ale za to przeważnie za ciężkie pieniądze.
Czy wykonujesz wyłącznie noże? Czy to jedyne rękodzieło, którym się zajmujesz?
Nożownictwo zajmuje mój czas zupełnie i na więcej po prostu go już nie ma. Mój osobisty czekanik leżakuje już z dwa lata czekając na wykończenie... Na pewno spróbuję zrobić szablę, taką którą da radę ścinać skutecznie to i owo..., ale to wszystko jest bliskie nożownictwu - obróbce metali. Zresztą nie lubię bardzo tego naszego polskiego "umienia i znania się na wszystkim"... Trzeba robić jedno, co najmniej dobrze.
Jakie masz plany na przyszłość? Czy nadal zamierzasz zajmować się nożownictwem?
W naszej rzeczywistości trudno jest planować coś w dalekiej perspektywie. Zamierzam część "warsztatu" przenieść do wsi, w której mieszkam. Miejsce już mam, trzeba jeszcze "mamony' na podłączenie energii i podstawowe "mebelki". Do końca bieżącego roku może zdołam coś zrobić, a jak się nie uda rozpaczać nie będę. Nie widzę już siebie w "fabryce", gdzie ma mną dowodzić jakiś szczyl... Za długo swobody mołojeckiej zażywałem... Noże będę chyba robił już do końca, mojego albo ich! 
Dziękuję i pozdrawiam. Mirosław Kruglik 













Strona internetowa Mirosława Kruglika: http://krugknives.com/
Zdjęcia zamieszczone w tekście pochodzą ze strony internetowej oraz ze zbiorów własnych Mirosława Kruglika. Janusz Łangowski
|