Szczepan "Przeszczep" Rubczyński
Rozmowa ta stanowi część serii mini wywiadów, które przeprowadziłem z działającymi współcześnie polskimi nożownikami. Podstawą każdego wywiadu jest standardowa, jednakowa dla każdej z przepytywanych osób lista pytań. Tylko od twórcy zależy, w jaki sposób zechce na nie odpowiedzieć. Emotikony zawarte w tekście pochodzą od moich rozmówców. Moja ingerencja ogranicza się do napisania wprowadzenia, ułożenia tekstu i w miarę moich możliwości, wprowadzenia nieznacznych poprawek interpunkcyjnych (jeśli takowe były konieczne).

Szczepan "Przeszczep" Rubczyński urodził się 13 XII 1982 roku w Warszawie. To jeden z bardziej rozpoznawalnych twórców w świecie polskich miłośników noży, ale też i jeden z bardziej "skrytych" rodzimych nożowników, skromny do bólu i całkowicie zaniedbujący promocję własnej osoby. A szkoda. Wykonuje przede wszystkim noże w pełni użytkowe, bez dodatkowych zdobień - proste i funkcjonalne. Moim skromnym zdaniem nożownik ten przez lata wypracował sobie własny, rozpoznawalny styl, jego noże są... nietypowe, zwłaszcza jeśli idzie o kształty, co zresztą możecie ocenić sami oglądając zdjęcia prac Szczepana. Nie jest to bynajmniej zarzut, absolutnie nie! Szczepan to kolejny z polskich twórców noży, którego miałem przyjemności poznać osobiście. Jaki to człowiek? Zdjęcie tytułowe najlepiej opisuje jego charakter, wystarczy spojrzeć. 

Skąd wzięła się ta pasja i dlaczego akurat noże?
Noże były ze mną od zawsze, z tym, że do pewnego spotkania, nie zdawałem sobie sprawy, że istnieją noże, które coś sobą reprezentują. Najczęściej kupowałem chińszczyznę na bazarze, czy tani scyzoryk w sklepiku „za rogiem”. Pewnego dnia pojechałem na „żagle” gdzie poznałem Blachę – ów człowiek przez 7 dni wpajał mi wiedzę, pokazywał co potrafią różne stale, na czym polega różnica między g10 a mikartą, s30v a „niewiadomoczym”, na czym można ostrzyc i wspomniał też coś o jakimś dziwnym forum.  Po miesiącu, czy dwóch studiowania Knives.pl stwierdziłem, że zrobienie noża nie może być trudne… I tak to się właśnie zaczęło…
Jak na te, dość podejrzliwie jakby nie było, traktowane przez ogół społeczeństwa zainteresowania zareagowali Twoi najbliżsi?
Po powrocie z „żagli” byłem jeszcze studentem mieszkającym z rodzicami i dziewczyną. Kiedy zacząłem szlifować swój pierwszy płaskownik z n690, kupiony na ulicy „w ciemnym zaułku” od Tuco, rodzice trochę dziwnie mi się przyglądali. Gdy zobaczyli, że od tygodnia, dzień w dzień siedzę z pilnikiem i stalą, to się zaczęli interesować, ale nigdy nie usłyszałem żadnych negatywnych opinii. Raczej się cieszyli, że znalazłem sobie zajęcie. Gorzej było z Olą, która trochę marudziła, że pilnik za głośno szoruje i spać nie można… Ale i ona się przyzwyczaiła. 
Jakie były początki? Czy miałeś nauczyciela, osobę która pokazała ci jak się to robi?
Początki były „siłowe” – pilnik, ścisk stolarski i biurko... Jak zaczynałem robić noże to w Polsce nie było zbyt wielu nożowników. Na szczęście dla mnie, nikt wtedy nie miał żadnych oporów przed dzieleniem się swoją wiedzą i doświadczeniem. Chłonąłem wszystko, co ludzie napisali o robieniu noży i wykorzystywałem w swoim pokoju przy biurku. Po pewnym czasie poznałem na forum Knives.pl kilku zapaleńców, którzy bardzo mi pomogli - użyczyli miejsca, narzędzi i co najważniejsze, podzielili się wiedzą praktyczną. Do tej pory z niektórymi z nich dzielę warsztat. Ciulkwens (wojtekn), Fred i Tuco – jeszcze raz dzięki. 

Czy pamiętasz swoje pierwsze prace i czy pamiętasz, co się z nimi stało?
Pierwsze trzy noże jakie zrobiłem z płaskownika od zera pamiętam doskonale – wszystkie zrobiłem z jednego kawałka stali n690 kupionego za z trudem uciułane pieniądze od użytkownika forum, Tuco. Pierwszy „Konkursiak” - robiony był na konkurs ogłoszony przez forum Knives.pl, na najlepszy nóż EDC (zajął chyba 11 miejsce – nie pamiętam na ile, ale jest to do sprawdzenia). Drugi – jest cały czas u mnie w domu, „Kubon” zrobiony dla mojej ówczesnej dziewczyny, obecnie już żony - nazwa wzięła się od nicków dwóch mocno zasłużonych użytkowników forum, ale to już historia na inną okoliczność. Trzeci - „Maler”, który potem zmienił nazwę na „Pająk” – widuję na półce u mojej przyjaciółki.
Czy każdy z wykonanych przez Ciebie noży to praca od początku do końca własnoręczna, czy może współpracujesz też z innymi twórcami?
Własne noże projektuję sam. Staram się, żeby zawsze miały doskonałą ergonomię i jeszcze "coś" w sobie – nie jestem w stanie określić czym to „coś” jest, ale zwykle słyszę, że „te twoje noże to jakieś takie dziwne są” – niestety nie wiem, czy to pozytywna, czy negatywna opinia. Choć zdaję sobie sprawę, że prawie wszystko w temacie noży już dawno zostało kiedyś, przez kogoś zrobione, to dalej cieszy mnie odkrywanie nowych, dla mnie, kształtów i powiązań. Czasem współpracuję z innymi nożownikami, czasem robię dla nich części noży, czasem zamawiam rzeczy, na których mniej się znam. Nie robię na przykład w skórze – osobiście wolę kydex, ale, że nie wszystkie noże pasują do „plastiku”, to skórzane pochwy zamawiam u osób je szyjących.
Skąd biorą się u Ciebie pomysły na dany nóż, czy wzorujesz się na czymś? Skąd czerpiesz inspirację?
Inspirację czerpię z głowy, choć nie da się ukryć, że interesując się nożownictwem nie da się nie wzorować, choćby częściowo na innych. Najczęściej projektuję noże wieczorami. Siadam sobie przy biurku, biorę kartkę, ołówek, gumkę i rysuję parę krzywych – później je łączę i jakoś samo wychodzi.

Z jakich materiałów najczęściej wytwarzasz noże? Czy masz jakieś ulubione, a jeśli tak, to dlaczego akurat te, a nie inne?
Robię noże ze wszystkiego… Najczęściej wykonuję je z nierdzewki (n690) ponieważ często pracowałem „na wodzie”, co niejako zmusiło mnie do używania noża ze stali odporniejszej na rdzewienie. "W boju" sprawdziła mi się n690, dlatego też to ją zwykle polecałem odbiorcom moich noży, jeżeli decydowali się na stal wymagającą minimalnej pielęgnacji. Uwielbiam stal SW7M, czyli M2 – stal szybkotnąca, która po właściwej obróbce cieplnej ma niesamowite, jak dla mnie, właściwości. Ostatnio odkrywam na nowo również proste stale węglowe. Przyczyn stosowania różnych stali jest mnóstwo, ale najważniejszą z nich jest przeznaczenie noża – zawsze staram się dobrać odpowiednią stal do odpowiedniego przeznaczenia. Wykonuję noże również z dziweru, bułatu czy dziweru nierdzewnego. Rękojeści wykonuję ze wszystkiego, co pasuje mi do projektu – wszelkie tworzywa sztuczne, g10, mikarta, poliestry (choć tych już nie lubię ), drewna, zarówno klasyczne jak i egzotyczne, czeczoty, stabilizowane i nie, poroża, metale miękkie, no wszystko co mi akurat będzie pasowało.
Czy preferujesz może jakieś wyjątkowe rodzaje (formę) noży? Takie, które wykonujesz częściej niż inne?
Najczęściej wykonuję tzw. noże typu „fulltang”, czyli z pełnym trzpieniem, choć staram się również robić od czasu do czasu noże typu „hiddentang” – trzpień ukryty. A jeżeli chodzi o formę – cóż, nie trzymam się jednego fasonu.
Przy użyciu jakich narzędzi powstają Twoje prace?
Standardowo… Szlifierka taśmowa – przy jej pomocy wykonuję większość prac, takich jak: nadawanie kształtu noża, szlify głowni, zgrubne szlifowanie rękojeści, wszystko co wymaga zgrubnego zdjęcia materiału. Wiertarka kolumnowa – wiercenie otworów, szlifowanie mniejszych łuków. Miniszlifierka. Piła do drewna. Piła włosowa. Pilniki, pilniczki. Papier ścierny. Dłutka i rylce. ...i wiele innych, o których aktualnie nie pamiętam. 

Jakie dodatkowe techniki stosujesz i czy stosujesz jakoweś, żeby uczynić swój produkt wyjątkowym i niepowtarzalnym? Czy Twoim zdaniem w ogóle istnieje potrzeba stosowania dodatkowych technik (np. zdobniczych) w przypadku noża wykonanego ręcznie?
Nie stosuję technik zdobniczych, choć przyznam, że rzeźbienie rękojeści to jest coś, co na pewno będzie widać w moich nożach. Czy istnieje potrzeba? Niestety nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Ogólnie potrzeba na pewno nie istnieje, ale część ludzi na pewno będzie chciała. To nie jest tak, że coś jest potrzebne lub nie. Po prostu część nożowników umie/lubi/preferuje/gardzi/nienawidzi danych technik i nie można odbierać im tego, w czym czują się dobrze. To odbiorca zdecyduje, czy dany nóż jest dla niego, czy dla kogoś innego.
Jak długo trwa wykonanie jednego noża?
Zrobienie jednego noża trwa bardzo różnie, zależy to od wielu czynników. Można zrobić nóż w parę godzin, ale równie dobrze może to zająć kilkaset godzin.
Czy Twoim zdaniem warto mieć nóż wykonany ręcznie, a jeśli tak to dlaczego?
Czy warto? Niestety nie wiem – każdy z nas ma inny system wartości i dla jednego warto będzie mieć prosty scyzoryk za kilkanaście złotych, z którym przeżyje pół roku w najdzikszej tajdze, a inny woli mieć nóż na zamówienie, za kilka tysięcy złotych, do obierania ziemniaków przy ognisku z dzieciakami – oba schematy popieram, byle by ludzie mieli świadomość, czym jest nóż, jak go używać i do czego służy. Osobiście lubię mieć nóż przy sobie, cenię również ręczną robotę, teoretycznie więc powinno to znaczyć, że będę chodził z jakimś „customem” – a jednak nie, zwykle mam przy sobie po prostu produkcyjny folder.
Czy wykonujesz wyłącznie noże? Czy to jedyne rękodzieło, którym się zajmujesz?
Poza nożami robię jeszcze pochwy z tworzywa termoformowanego KYDEX.
Jakie masz plany na przyszłość? Czy nadal zamierzasz zajmować się nożownictwem?
Tak… i tu na razie utnę wypowiedź. 










Dział Szczepana Rubczyńskiego na Knives.pl:
http://forum.knives.pl/index.php/board,203.0.html
Zdjęcia zamieszczone w tekście pochodzą ze strony internetowej oraz ze zbiorów własnych Szczepana Rubczyńskiego.
Janusz Łangowski
|