Piotr "piotr-cz" Czołczyński
Rozmowa ta stanowi część serii mini wywiadów, które przeprowadziłem z działającymi współcześnie polskimi nożownikami. Podstawą każdego wywiadu jest standardowa, jednakowa dla każdej z przepytywanych osób lista pytań. Tylko od twórcy zależy, w jaki sposób zechce na nie odpowiedzieć. Emotikony zawarte w tekście pochodzą od moich rozmówców. Moja ingerencja ogranicza się do napisania wprowadzenia, ułożenia tekstu i w miarę moich możliwości, wprowadzenia nieznacznych poprawek interpunkcyjnych (jeśli takowe były konieczne).

Piotr Czołczyński (ur. 11 IX 1972 r. w Łodzi) - Nożownik ten jest z pewnością jednym z tych twórców, o których można powiedzieć, że posiadają własny, charakterystyczny styl. Zapewne każdy z nas, który wychował się w czasach kiedy jeszcze czytało się książki, a zwłaszcza książki przygodowe; w latach, w których bogata wyobraźnia zastępowała podane na tacy obrazki telewizyjne i internetowe, z nieskrywaną przyjemnością obejrzy prace tego twórcy i utożsami się z nimi. Noże i nie tylko noże wykonane przez Piotra pozwalają nam wrócić do czasów naszej młodości, zwłaszcza do wyobrażeń Indian pędzących po prerii, traperów polujących na grubego zwierza i pionierów przemierzających amerykańską dzicz. Dla mnie osobiście prace tego twórcy to jakby podróż w czasie i choć oczywiście wytwarza on nie tylko tego typu noże, to nieodmiennie kojarzyć mi się będzie zawsze z klimatem przewijającym się w lekturach pamiętanych z dzieciństwa. Poza tym, jak miałem okazję przekonać się osobiście, Piotr jest niezwykle sympatycznym i życzliwym człowiekiem, choć jak na mój gust, niepotrzebnie zbyt skromnym. Piotr Czołczyński jest członkiem Polskiego Stowarzyszenia Twórców Noży i Broni Białej.

Skąd wzięła się ta pasja i dlaczego akurat noże?
Trudno to jednoznacznie określić. Od dzieciństwa pochłaniałem książki przygodowe, z których wiele to pozycje poświęcone w mniejszym lub większym stopniu kulturze Indian Ameryki Północnej. Przez moje ręce przewijały się miedzy innymi książki Szklarskiego, Fiedlera, Szczepańskich, Sat-Okh... Dla bohaterów większości z tych lektur nóż był narzędziem używanym na co dzień, narzędziem, które niejednokrotnie ratowało życie. W wyobraźni młodego człowieka nóż urastał więc do niemal świętego przedmiotu. W tym czasie miałem scyzoryk Gerlach, z którym praktycznie się nie rozstawałem i nieco później wygraną na strzelnicy polską finkę harcerską, której naostrzenie graniczyło z cudem. Tak na marginesie słabość do wiatrówek, też pozostała mi do dzisiaj...
Później, kiedy byłem już trochę starszy pojawił się w Polsce na kasetach video film „Rambo. Pierwsza Krew” który jak sądzę stał się dla wielu osób początkiem wielkiej „miłości” do noży. Tak też było ze mną. Zauroczenie nożami wróciło ze zdwojoną siła i to chyba wtedy zrodziła się pasja... To w tym czasie zaczęły powstawać moje pierwsze... nazwijmy to noże.
Jak na te, dość podejrzliwie, jakby nie było, traktowane przez ogół społeczeństwa zainteresowania zareagowali Twoi najbliżsi?
Jeśli chodzi o reakcje bliskich to musze przyznać, że miałem dużo szczęścia. W tajniki knifemakingu (chociaż wtedy jeszcze nie wiedziałem, że tak się to nazywa) wprowadzał mnie Tata więc ze strony rodziców miałem pełną akceptację. Żona jak do tej pory też wykazuję się dużym zrozumieniem dla mojej pasji, toleruje nawet pojawiające się co jakiś czas zniszczenia powstałe w domu, więc raczej nie mam na co narzekać...
Jakie były początki? Czy miałeś nauczyciela, osobę która pokazała ci jak się to robi?
Moim pierwszym nauczycielem był jak już wspomniałem wcześniej mój Tata. To od niego nauczyłem się zastosowania przeróżnych narzędzi i sposobu ich wykorzystania przy produkcji noży. Później były już własne poszukiwania, wyważanie otwartych drzwi, (literatura tematu, jeśli pominąć kilka albumów, w tamtych czasach w Polsce nie istniała) mniej lub bardziej udane próby... i tak to trwa do dzisiaj.

Czy pamiętasz swoje pierwsze prace i czy pamiętasz, co się z nimi stało?
Moja pierwsza praca zaginęła na szczęście w pomroce dziejów. Był to sztylet do którego gardę i głowicę odlałem z... ołowiu. Tak z ołowiu. Drugi [nóż wykonany z piły do metalu] i trzeci [bowie z tasaka do buraków] mam do dzisiaj w swojej kolekcji. Zresztą te dwa noże towarzyszyły mi przez wiele lat w wakacyjnych wojażach po kraju.
Czy każdy z wykonanych przez Ciebie noży to praca od początku do końca własnoręczna, czy może współpracujesz też z innymi twórcami?
Większość wykonywanych przeze mnie noży i toporków to praca od początku do końca własnoręczna. Czasami zdarza mi się oprawić gotową głownię innego makera, ale są to przypadki jednostkowe.
Skąd biorą się u Ciebie pomysły na dany nóż, czy wzorujesz się na czymś? Skąd czerpiesz inspirację?
Pomysł na nóż to dla mnie najtrudniejszy etap pracy, zajmujący mi najwięcej czasu. Tak było miedzy innymi z nożem „Push Gagger – Devil Knife”. Zaczęło się od hasła „chciałbym nóż, który pasowałby do mojej kolekcji diabłów”. Zanim powstał gotowy projekt przewertowałem górę książek i albumów poświęconych diabłom. Trochę inaczej ma się sprawa z nożami, które na swój użytek nazywam ogólnie „traperskimi”. W większości są one mniej lub bardziej wzorowane na oryginałach z epoki. Oczywiście to też wymaga zapoznania się z dość duża ilością materiałów zdjęciowych i poznania technik z użyciem których powstawały noże i tomahawki w tamtych czasach.
Z jakich materiałów najczęściej wytwarzasz noże? Czy masz jakieś ulubione, a jeśli tak, to dlaczego akurat te, a nie inne?
Jeśli chodzi o materiały to początkowo na głownie noży używałem stali NCV1, obecnie najczęściej używam stali węglowej, którą czasami łącze ze starym żelazem. Często stosuję hartowanie selektywne. Do opraw używam materiałów naturalnych: kość, poroże, rogi, różne gatunki drewna, miedź, mosiądz, srebro, alpaka, surowa skóra, jucht, ścięgna, szklane koraliki... W dużej mierze materiały te są predysponowane przez rodzaj noży, które wytwarzam, jednak nie jest to jedyny powód dla którego je stosuje. Drugim, dla mnie nawet ważniejszym jest ich „szlachetność”. Jest to coś co trudno opisać słowami a co sprawia, że jak do tej pory nie mogę się przekonać do bardziej „nowoczesnych” materiałów.

Czy preferujesz może jakieś wyjątkowe rodzaje (formę) noży? Takie, które wykonujesz częściej niż inne?
Obecnie główny nurt w moich pracach to tomahawki i noże traperskie. Ale pojawiają się też „Art Knife”, noże, które swoją formą odbiegają od tego co powszechnie zwykło się uważać za narzędzie zwane nożem... reprodukcje zabytków muzealnych... Nie powtarzam wzorów, każdy nóż powstaje w jednym egzemplarzu i bardzo rzadko wykonuję noże na zamówienie.
Przy użyciu jakich narzędzi powstają Twoje prace?
Narzędzi przez te lata nazbierało się sporo, więc pewnie podczas wymieniania uda mi się o niektórych zapomnieć. Pierwsza grupa to narzędzia związane z kuciem: kowadła, młotki, przecinaki, imadła... Druga grupa to narzędzia elektryczne: szlifierki taśmowa i stołowe, kątówka, dremel, wiertarka stołowa... Trzecia grupa to narzędzia służące do wykonania opraw: imadła, pilniki do drewna i metalu, piły, rylce grawerskie, punce... Czwarta grupa to cały zestaw narzędzi do obróbki skóry.
Jakie dodatkowe techniki stosujesz i czy stosujesz jakoweś, żeby uczynić swój produkt wyjątkowym i niepowtarzalnym? Czy Twoim zdaniem w ogóle istnieje potrzeba stosowania dodatkowych technik (np. zdobniczych) w przypadku noża wykonanego ręcznie?
W swoich pracach stosuję wiele dodatkowych technik. Pierwsza z nich i chyba budząca największe kontrowersje to postarzanie. Jej zastosowanie pozwala w przypadku noży i tomahawków nadać im wygląd przedmiotów, które były przez długi czas używane i które mają swoją historię. Oprócz tego stosuję wiele technik zdobniczych, między innymi, grawerowanie, rzeźbienie, trawienie, inkrustacje... Mam wrażenie, że ich zastosowanie sprawia, że wytwarzany ręcznie przedmiot staje się czymś w rodzaj biżuterii, jest dla właściciela tym czym dla miłośnika zegarków nowy, elegancki zegarek. Przedmiotem w pełni użytkowym a jednocześnie nietuzinkową ozdobą.

Jak długo trwa wykonanie jednego noża?
Tego pytania obawiałem się najbardziej. Moja „twórczość” nożowa to w 100% hobby wykonywane w wolnych chwilach, z tego powodu praktycznie niemożliwe staje się dokładne określenie czasu, w którym powstaje nóż. Czasami jest to tydzień, a czasami, z racji prowadzenia kilku projektów jednocześnie, może to być nawet rok.
Czy Twoim zdaniem warto mieć nóż wykonany ręcznie, a jeśli tak to dlaczego?
Nóż wykonany ręcznie to bardzo często przedmiot niepowtarzalny, jedyny w swoim rodzaju. Wszyscy, którzy takie przedmioty kochają odpowiedzą na to pytanie „zdecydowanie tak”. Ja również należę do tej grupy i mimo, że w produkcji ręcznej, trudno jest dorównać największym firmom z ich zapleczem badawczym i wielkimi nakładami finansowymi to jednak uważam, że rzeczy wykonane ręcznie mają w sobie to coś, mają duszę, o którą w produkcji seryjnej bardzo trudno.
Czy wykonujesz wyłącznie noże? Czy to jedyne rękodzieło, którym się zajmujesz?
Wytwarzam noże, toporki i tomahawki jednak moje zainteresowania są szersze. Moja małżonka mówi, że „za szerokie... Szyję przedmioty ze skóry: pochwy do noży, portfele, torby myśliwskie, często są to przedmioty zdobione tłoczeniami. Rzeźbię w drewnie rogu i kości, wykonuję rogi do broni czarnoprochowej, odnawiam stare wiatrówki przywracając im drugą młodość...
Jakie masz plany na przyszłość? Czy nadal zamierzasz zajmować się nożownictwem?
Plany na przyszłość... knuję misterny plan wydłużenia doby... przynajmniej o dwie godziny... A tak na serio uczę się repusowania, poznaję techniki wykonywania gard japońskich mieczy, kompletuję narzędzia do tradycyjnego oprawiania książek... i miedzy tymi wszystkimi pracami, mam nadzieję, będą powstawały nowe noże i tomahawki.















Blog Piotra Czołczyńskiego.
http://pcknife.blogspot.com/
Zdjęcia zamieszczone w tekście pochodzą ze zbiorów własnych Piotra Czołczyńskiego.
Janusz Łangowski
|